Zważywszy na to, że świat duchowy posiada symboliczny charakter, po przekroczeniu progu drzwi percepcji nigdy nie możemy mieć pewności, co prawdziwe, a co zmyślone. Czy doznania mistyczne pozwalają nam na odkrywanie wyższego wymiaru rzeczywistości, czy w ogóle nie opuszczamy w nich wnętrza swojego umysłu?
Gwiezdne wrota
Dr Daniel Jackson to językoznawca, który zajmuje się badaniem starożytnego Egiptu. Ponieważ mężczyzna nie uznaje oficjalnych teorii na temat pochodzenia piramid, jest naukowym outsiderem. Bohater Gwiezdnych wrót (1994) traci stypendium, musi wyprowadzić się z mieszkania, a jego wykłady spotykają się z lekceważeniem. Pewnego dnia do Jacksona zgłaszają się jednak agenci rządowi, którzy oferują mu pracę.
Kiedy mężczyzna zjawia się wraz z nimi w schronie antynuklearnym, jego oczom ukazuje się zdumiewający widok: ogromy okrąg z tajemniczymi hieroglifami, który utrzymują w pionie wielkie, metalowe klamry. Spotkani na miejscu uczeni wyjaśniają mu, że jest to znalezisko archeologiczne z 1926 roku. Chociaż gwiezdne wrota zostały odkryte w Egipcie i pasują do standardów egipskiej kultury, prawdopodobnie pochodzą sprzed 10 tys. lat. Rolą bohatera filmu Rolanda Emmericha ma być odszyfrowanie widocznych na okręgu symboli, a następnie ustawienie ich w określonym porządku. W trakcie prac nad znaleziskiem wychodzi bowiem na jaw, że jest to nieznany mechanizm, który umożliwia przejście do innego świata.
Kiedy Daniel radzi sobie z pierwszym zadaniem, a gwiezdne wrota zostają otwarte, prowadzona w podziemnym bunkrze misja nabiera rozpędu. Aby dowiedzieć się, co znajduje się po drugiej stronie, ktoś musi przekroczyć teraz jej próg. Zgłosiwszy się na ochotnika, językoznawca poznaje swojego kompana. Pułkownik O’Neil to przywrócony do służby, straumatyzowany śmiercią dziecka wojskowy, który pozostaje równie wykorzeniony z rzeczywistości jak dr Jackson. Po krótkich przygotowaniach dwaj mężczyźni wraz z grupą żołnierzy przedostają się przez przezroczystą ścianę.
Wyprawa do świata ducha
Aby rozjaśnić znaczenie dzieła Emmericha, najlepiej spojrzeć na przygody jego bohaterów jak na odkrywanie duchowego wymiaru rzeczywistości. Tak naprawdę nie podróżują oni na inną planetę, lecz wnikają w samych siebie, poznając zakamarki świata ducha. Gwiezdne wrota nie byłyby w tej sytuacji niczym innym, jak doświadczeniami, które otwierają nas na inne stany świadomości, huxley’owskimi drzwiami percepcji. Wzbudzonymi przez magiczne rytuały, modlitwę, medytację lub narkotyki przesmykami między wymiarami.
W jaki sposób zdrowy psychicznie człowiek może pojąć jak czuje się szaleniec? Albo też, o ile nie urodzimy się w nowym wcieleniu wizjonerem, medium czy geniuszem muzycznym, jaką mamy szansę na odwiedzenie światów, które były domem dla Blake’a, Swedenborga i Johanna Sebastiana Bacha?
Wydaje się zupełnie pewne, że nigdy nie będę wiedział, co to znaczy czuć się Sir Johnem Falstaffem czy Joe Louisem. Z drugiej strony, zawsze wydawało mi się możliwe, za pośrednictwem hipnozy lub na przykład autohipnozy, systematycznej medytacji, czy poprzez zażycie odpowiedniego środka chemicznego, dokonanie takiej zmiany normalnego stanu świadomości, by poznać, od wewnątrz, to o czym mówi wizjoner, medium, a nawet mistyk.
Aldous Huxley
To nie przypadek, że udział w wyprawie biorą wykolejeńcy. Przeciętne osoby pozostają bowiem zbyt mocno zakorzenione w codziennej rzeczywistości, są przyzwyczajone do tego, co swojskie. Nie posiadając głębszych duchowych potrzeb, zadowalają się one zwykłą rozpiętością swoich doświadczeń. Z Jacksonem i O’Neilem jest jednak inaczej: nie godząc się z doczesnym światem i nie mając wiele do stracenia, pragną oni czegoś więcej.
Eksploracja nowego lądu
Na początku bohaterowie trafiają w ciemność. Kiedy opuszczają wnętrze nieznanej świątyni, w której się znaleźli, ich oczom ukazuje się rozległy, pustynny krajobraz. W miarę eksploracji terenu okazuje się, że świat odległej Galaktyki Kalian, do którego przeniosły ich wrota, stanowi lustrzane odbicie ziemskiej rzeczywistości.
Chociaż ekspedycja Jakcsona i O’Neila odkrywa na miejscu dziwne stworzenia i mówiących w obcym języku tubylców, istniejąca na planecie cywilizacja do złudzenia przypomina cywilizację starożytnego Egiptu. Piramidy i hieroglify, miasta i pustynne wioski, świątynie i Oko Ra – wszystkie sztandarowe atrybuty kultury Egiptu są tu obecne.
Mistyczna pustynia
Swojska sceneria planety pozwala przypomnieć sobie o tym, o czym wiemy z wielu źródeł: że treść doświadczenia mistycznego zawsze pozostaje zrelatywizowana do kultury. W zależności od tego, w jakim kręgu kulturowym się wychowujemy, na szczycie duchowego uniesienia możemy spotkać Jezusa, Buddę lub Wisznu. To oznacza, że w mistycznych wizjach oglądamy przede wszystkim to, czym jest przesiąknięta nasza wyobraźnia, co odnajdujemy w skarbcu nieświadomości zbiorowej.
Świat duchowy posiada radykalnie symboliczny charakter – wszystko sprowadza się w nim do migotliwych znaczeń i mitycznych konotacji, które odczytywać potrafi jedynie znawca hieroglifów. Właśnie dlatego po przekroczeniu drzwi percepcji nigdy nie możemy mieć pewności, co prawdziwe, a co zmyślone. Czy w doznaniach mistycznych odkrywamy inny wymiar rzeczywistości, czy w ogóle nie opuszczamy wnętrza naszego umysłu? A może właśnie pogrążanie się we własnym umyśle stanowi istotę doświadczenia religijnego? Jak wskazuje teologia, nie potrafimy postrzegać duchowego świata inaczej, niż przez pryzmat ludzkich kategorii.
Odwołajmy się zatem do metafory geograficznej i porównajmy osobową egzystencję własnego »ja« do Starego Świata. Opuszczamy ów Stary Świat, przekraczamy ocean, by znaleźć się w świecie podświadomości z florą i fauną w postaci represji, konfliktów, traumatycznych wspomnień – i tak dalej. Udając się jeszcze głębiej, docieramy do krainy przypominającej Daleki Zachód, zasiedlony przez jungowskie archetypy i rozmaite twory ludzkiej mitologii.
Poza tym obszarem znajduje się rozległy Pacyfik. Przeniesieni ponad nim na skrzydłach meskaliny lub dietyloamidu kwasu D-lizergowego, lądujemy na terytorium, które można określić mianem Antypodów umysłu. W tym psychologicznym odpowiedniku Australii odkrywamy stworzenia będące odpowiednikiem kangurów, walabii oraz dziobaków o kaczkowatych dziobach – całe stado skrajnie nieprawdopodobnych zwierząt, które jednak istnieją i można je obserwować.
Aldous Huxley
Groźba zatracenia
Chociaż miejscowa ludność okazuje przybyszom życzliwość, szybko wychodzi na jaw, że w nieznanym świecie czekają na nich liczne zagrożenia. Nie mogąc ponownie otworzyć wrót i wrócić do domu, dr Jackson i O’Neil dowiadują się, że planetą rządzi złowrogi Bóg Ra, który brutalnie tłumi wszelkie przejawy nieposłuszeństwa poddanych.
Doświadczenia bohaterów filmu Emmericha pozostają pod tym względem zbieżne z przeżyciami odkrywców huxley’owskich Antypodów umysłu. Pogrążając się w wymiarze ducha, narażają się oni bowiem na ryzyko zatracenia. Chociaż świat duchowy nas kusi, musimy zdawać sobie sprawę, że może nie być z niego powrotu. Zamknięcie gwiezdnych wrót oznacza w tym przypadku odejście od zmysłów, chorobę psychiczną i utratę kontaktu z rzeczywistością.
Jedność światów
W miarę postępów misji, członkowie ekspedycji coraz lepiej rozumieją panujące na miejscu realia. Dowiadują się, że przybrawszy postać młodego chłopca, tysiące lat wcześniej Ra zaczął sprowadzać ludzi na odległą planetę, aby wykorzystywać ich do wydobywania cennych surowców. To oznacza, że uderzające podobieństwo obydwu światów nie jest przypadkowe.
Mieszkańcy Galaktyki Kalian są w rzeczywistości przedstawicielami tej samej rasy, a narodziny kultury starożytnego Egiptu wiążą się z odwiedzinami obcych. Tak jak podejrzewał wyśmiewany Jackson, to właśnie oni odpowiadają za stworzenie podwalin ziemskiej cywilizacji i budowę piramid. To z rozkazu Ra powstały również gwiezdne wrota, umożliwiając szybkie przemieszczanie się pomiędzy odległymi obszarami wszechświata. Z tego punktu widzenia staje się jasne, że odmienne światy są poniekąd jednym i tym samym.
Wielka halucynacja
Gdyby film Emmericha powstał jakieś 20 lat później, na końcu opowieści mogłoby wyjść na jaw, że wyprawa do Galaktyki Kalian była tak naprawdę narkotycznym zjazdem kilku znajomych, którzy nawet nie wyszli z pokoju. Huxley trafnie bowiem wskazuje, że doznania po zażyciu narkotyków posiadają wiele wspólnego z przeżyciami mistycznymi. W obydwu przypadkach doświadczamy halucynacji, które stanowią wytwór naszego umysłu. Przełamując się na pół, ukazuje nam on stany świadomości jako coś obcego i zewnętrznego, co tkwi w oddali niczym świątynia Ra.
Wciąż jednak nie wiemy, czy w takich okolicznościach nie poznajemy czegoś, co prawdziwe. Czy nie uzyskujemy chwilowej otwartości na wyższą prawdę, która nie może być nam przekazana inaczej, niż wyłącznie w spłaszczony do poziomu naszej subiektywności, antropomorficzny sposób?
Aldous Huxley (1894-1963)
Pochodzący z wpływowej angielskiej rodziny pisarz i filozof. Wnuk Thomasa Henry’ego Huxley’a, słynnego zoologa i prezesa Royal Society, jednego z pierwszych propagatorów teorii Darwina. Autor powieści Nowy wspaniały świat – słynnej antyutopii, w której przedstawił wizję społeczeństwa przyszłości, które przekształca jednostki w idealnych robotników i konsumentów, utrzymując je w stanie otępienia i dawkując im zapewniający szczęście narkotyk (somę). Zainteresowany przeżyciami mistycznymi, zwolennik kontrolowanego zażywania środków psychoaktywnych (głównie meskaliny). Twórca idei filozofii wieczystej, która miała stanowić połączenie myśli Wschodu i Zachodu – przekonywał, że wierzenia ludów z całego świata odnoszą się do tej samej rzeczywistości duchowej. Tuż przed śmiercią kazał sobie wstrzyknąć LSD.
Źródła: 1. Aldous Huxley, Drzwi percepcji, s. 8 [wydanie elektroniczne], 2. Aldous Huxley, Syntetyczny Bóg, przeł. B. Zborski, Fronda, Warszawa 2015, s. 170-171 [wydanie elektroniczne]. 3. Syfy Deutschland [kadr z filmu].
2 comments On Wyprawa do świata ducha [Gwiezdne wrota]
Zgodziłbym się ze znakomitą większością: tak, bohaterowie przekraczając tytułowe Gwiezdne Wrota przechodzą przez drzwi percepcji (świetne spostrzeżenie swoją drogą), doświadczenia mistyczne są zazwyczaj ugruntowane w kulturze, czasem w naszej wyobraźni, doświadczenia mistyczne mają charakter symboliczny oraz w świecie tych wizji można się zatracić.
Psycholog kognitywny John Vervaeke z uniwersytetu w Toronto sugeruje, że doświadczenia mistyczne mogą pełnić pewną bardzo ważną funkcję w życiu człowieka, mianowicie mogą zredukować poziom samooszukiwania się (gdzie samooszukiwanie się jest pewną konsekwencją inteligencji i zdolności do wychwytywania tego co istotne) i pozwolić na samo transcendencję. Takie doświadczenia mogą nas diametralnie zmienić.
Jednocześnie wydaje mi się że poszukiwanie takich doświadczeń przy pomocy narkotyków może być całkiem niebezpieczne i w najlepszym przypadku skończyć się może na spotkaniu tych legendarnych mechanicznych elfów. Ostatnio chyba niektórzy naukowcy zwracają swoją uwagę na misteria eleuzyjskie, gdzie grecy mieli wywoływać zbiorowe halucynacje za pomocą wina naszpikowanego jakimś narkotykiem. Z tego co się orientuję misteria te miały mieć ogromny wpływ na kształtowanie się kultury greków.
Jednak grecy mieli do tego odpowiednie ugruntowane rytuały oraz współuczestnictwo ludzi, z zażywania narkotyków rekreacyjnie powiedziałbym że znacznie częściej może powstać doświadczenie psychodeliczne ugruntowane w osobistej wyobraźni, a nie mistyczne które miało by być ugruntowane w kulturze.
Doświadczenia mistyczne ugruntowane w religii mogą wystąpić przy wspólnym praktykowaniu modlitwy, ale także sprzyjają temu “niszczące strategie” (ang. “distruptive strategies”, żargon którym posługuje się John Vervaeke), czyli taki chrześcijański post – niedobór snu, jedzenia, seksu i wszystko to co robią asceci. Nie chcę się rozpisywać jak działa religia, ale tak wywołane doświadczenia mistyczne mają być już bardziej spontaniczne i bardziej skuteczne przy pozbywaniu się samooszukiwania oraz samo transcendencji.
Doświadczenia mistyczne mają to do siebie, że wielu ludzi doświadczających ich ma wrażenie, że to co zobaczyli jest bardziej prawdziwe od naszej codziennej rzeczywistości. To niebezpieczne. Doświadczenia te mogą być niezwykle użyteczne przy np. rzucaniu nałogów (są jakieś dowody na skuteczność stosowania psylocybiny w terapii uzależnień, ale nie jestem uczonym i nie mam nawyku pamiętania źródeł), ale mogą też sprawić że ktoś będzie chciał w tej “bardziej rzeczywistej” przestrzeni żyć. To błąd, doświadczenia te muszą osiąść w naszym codziennym życiu, muszą być praktyczne, tego zwłaszcza uczył mistyk katolicki św. Jan od Krzyża, jak i podejście buddyjskie jest podobne.
Ostatecznie samemu mając na koncie kilka doświadczeń mistycznych (spontanicznych, nie wywoływanych żadnymi substancjami) uważam, że mogą one nam posłużyć do odkrywania głębokich prawd o świecie, jednak to one powinny służyć nam a nie my im. Jeśli jakieś przeżycie tego charakteru nie potrafi zaktualizować nas i naszego postrzegania świata, jeśli nie potrafimy ich wdrożyć w codzienne życie, to nie powinny zasługiwać na naszą uwagę i nie powinny być pamiętane.
Tak kończąc, tego typu doświadczenia porównałbym do układania puzzli przy zwracaniu uwagi tylko na ich kształt, nie na nadruk. W pewnym momencie, gdy skończymy układankę, ukazuje nam się obraz którego wcześniej nie dostrzegaliśmy, a w którego budowaniu braliśmy aktywny udział. Taka swoista synestezja (którą właśnie wywołują substancje halucynogenne).
Wielkie dzięki za tak merytoryczny, wyczerpujący komentarz! Przepraszam, że dopiero teraz odpisuję. Generalnie zgadzam się z tym, co napisałeś. Mam tylko kilka uwag. To prawda, że poszukiwanie doświadczeń mistycznych przy pomocy narkotyków może być niebezpiecznie. Potwierdza to przypadek – w znacznej mierze zainspirowanych pismami Huxley’a – hippisów. Z drugiej strony słusznie zwracasz uwagę, że nawet powszechnie akceptowane, wpisane w religijne konwencje doświadczenia mistyczne mają związek z wprowadzaniem się w stany quasi-hipnotyczne (głodówkami, modlitwami, długimi sesjami medytacyjnymi itd.). W tym sensie to wszystko sprowadza się do biologii, a zalecania Huxley’a, który pisze o wspomaganiu się narkotykami, wcale nie są rewolucyjne. Osobną kwestię stanowi to, że z Twojej odpowiedzi wynika, jakby realny świat miał jakąś przewagę nad tym, czego doświadczamy w wizjach mistycznych. A tego przecież a priori nie wiemy. Zdaniem wielu mistyków jest na odwrót, to świat duchowy stanowi miejsce, do którego powinniśmy na stałe się przeprowadzić, szczególnie jako istoty śmiertelne, mające przepaść w nicości. Z perspektywy buddyjskiej, o której wspominasz, całkowite pogrążenie się w takich przeżyciach (pozbycie się ego), uwolnienie się od iluzji codzienności (Mai), byłoby czymś dobrym – nie powinniśmy się więc w tych dążeniach ograniczać. Pytanie tylko, czy coś w rodzaju nirwany faktycznie istnieje.