Jeśli chcemy poznać charakter kłótni, powinniśmy spojrzeć na nią jako na teatr. Chociaż – pozwalając ponieść się emocjom – mówimy wiele przykrych rzeczy, wypowiedzi w minimalnym stopniu pełnią w jej przypadku funkcję komunikacyjną, lecz przede wszystkim performatywną: stają się działaniami, formami zwracania uwagi na swój stan, swoje racje i potrzeby. Aby lepiej to zrozumieć, warto odwołać się do J. L. Austina.
Rozpad małżeństwa
Charlie i Nicole to młode małżeństwo, które połączyła miłość do sztuki. Podczas gdy mężczyzna pracuje jako ceniony reżyser teatralny, kobieta występuje w jego spektaklach. Chociaż para wychowuje dziecko, po 10 latach wspólnego życia ich relacja wkracza w fazę rozkładu. Wzajemnie oskarżając się o egoizm, wypominając sobie długo skrywane żale, bohaterowie filmu Historia małżeńska (2019) w końcu decydują się na rozwód.
Zrezygnowawszy z udziału w spektaklach męża i przyjąwszy rolę w serialu, Nicole przenosi się z Nowego Jorku do Los Angeles i wynajmuje cenioną prawniczkę. Charlie podróżuje natomiast między dwoma miastami, starając się reżyserować najnowszą sztukę i regularnie zjawiając się w sali sądowej. Pewnego dnia pomiędzy bohaterami dochodzi do gwałtownej scysji.
Wypowiedzi performatywne
John Austin to XX-wieczny uczony z Uniwersytetu w Oxfordzie, który zajmował się badaniem języka potocznego. Najważniejszym osiągnięciem filozofa stanowiło ustalenie, że język nie zawsze służy wyłącznie komunikacji, posiadając również funkcję performatywną. Zwracając uwagę na takie wypowiedzi, jak – Od tej pory jesteście mężem i żoną, – Chrzczę cię lub – Przepraszam, Austin przekonywał, że jest to wobec tego narzędzie bezpośredniego działania.
Jeśli bowiem w pewnych sytuacjach wypowiadamy odpowiednie słowa, nie tylko wymieniamy się informacjami, lecz dosłownie wywołujemy praktyczne następstwa w świecie zewnętrznym. Aby lepiej zrozumieć ustalenia Austina, warto odwołać się do sfery życia, gdzie performatywność języka zostaje najmocniej zogniskowana, a wszystkie aktywności, które pozornie nie są działaniami, nieuchronnie się nimi stają: do obszaru życia w związku, a szczególnie zdarzających się w nim kłótni.
Chcę rozważyć pewien rodzaj wypowiedzi wyglądających niczym zdania, które pod względem gramatycznym uznałoby się, jak przypuszczam, za zdania nie będące nonsensami, a które jednak nie są ani prawdziwe, ani fałszywe. […] A ponadto, jeśli ktoś wygłasza wypowiedzi tego rodzaju, to powiemy, że raczej coś »robi«, niż tylko coś »mówi« […].
Załóżmy, na przykład, że w trakcie ceremonii zaślubin mówię, jak to bywa, »Tak« (tzn. biorę tę kobietę za mą prawnie poślubioną żonę). Albo załóżmy, że nadepnąłem komuś na nagniotek i mówię: »Przepraszam«. Lub załóżmy jeszcze, że trzymam w ręku butelkę szampana i mówię: »Nadaję temu statkowi imię Królowa Elżbieta« […].
We wszystkich tych przypadkach absurdalne byłoby uznawanie tego, co mówię, za sprawozdanie z wykonywania czynności, która niewątpliwie została wykonana – czynności zakładania się, nadawania imienia czy przepraszania. Powiedzielibyśmy raczej, że mówiąc to, co mówię, rzeczywiście wykonuję daną czynność […]. Otóż wypowiedzi tego rodzaju nazywamy wypowiedziami performatywnymi.
John Austin
Miłosne gesty
Gdy żyjemy w związku, jesteśmy połączeni z drugą osobą złożoną siecią oddziaływań przyczynowo-skutkowych. Jest to sieć utkana z gestów, symboli i znaczeń. To oznacza, że wszystkie nasze zachowania przemieniają się w tej sytuacji w gesty i ekspresje, które coś komunikują. Wzajemna zależność emocjonalna i ciągłe wpatrywanie się w drugą osobę, oczekiwanie od niej wsparcia, zainteresowania i akceptacji, to czynniki, które powodują, że kontekst normalnych działań ulega zmianie.
Pomyślmy np. o obojętności, tymczasowym braku jakichkolwiek poczynań. Chociaż poza związkiem pozostaje ona tym, czym jest, nie wywołując symbolicznych konsekwencji, w jego wnętrzu obojętność przeobraża się w aktywność o wysokim stopniu intensywności. To oznacza, że w jego przypadku nawet bierność staje się działaniem, formą wywierania wpływu.
Płomienna kłótnia
Musząc spędzać dużo czasu w Los Angeles, Charlie wynajmuje na miejscu mieszkanie. Kiedy proces rozwodowy jest już w zaawansowanym stadium, a prawnicy małżonków wyciągają na jaw intymne szczegóły ich wspólnego życia, usiłując zyskać jak najwięcej dla swoich klientów, Nicole zjawia się w progu kawalerki byłego partnera. Pragnąc porozmawiać na temat syna i przebiegu procesu, kobieta siada na kanapie i inicjuje dyskusję
Chociaż początkowo bohaterowie filmu Noah Baumbacha odnoszą się do siebie w życzliwy, wyważony sposób, wkrótce puszczają im nerwy. Nie potrafiąc zapanować nad emocjami, zaczynają obrzucać się oskarżeniami, uderzać się w najczulsze punkty i opowiadać o wzajemnej nienawiści; rozmowa przeradza się w płomienną awanturę.
– Pozbawiłaś mnie gruntu pod nogami i zgotowałaś mi piekło.
– Ty zgotowałeś mi piekło w małżeństwie.
– To było dla ciebie piekło?
– Teraz chcesz wciągnąć w to Henry’ego, żeby dostać to, czego chcesz.
– Nie tego chcę. To znaczy, chcę tego, ale to było… dla niego najlepsze.
– Zastanawiałam się, kiedy pomyślisz o tym, czego on chce.
– Wal się!
– Sam się wal! Gdybyś słuchał swojego syna, to powiedziałby ci, że woli mieszkać tutaj!
– Nie projektuj swoich emocji na Henry’ego.
– Mówi, że tu mu się bardziej podoba.
– Bo wie, że to chcesz usłyszeć!
– Mówi, że tylko gadasz przez telefon i się z nim nie bawisz.
– Bo rozwodzę się w LA, reżyserując sztukę w Nowym Jorku! Którą zdjęli, bo mnie nie było. To była ogromna szansa…
– Walczysz o coś, czego nawet nie chcesz! Jesteś jak twój ojciec.
– Nie porównuj mnie do ojca!
– Mówię tylko, że tak się zachowujesz.
– A ty jesteś jak twoja matka. Narzekałaś na nią, a robisz to samo. Dusisz Henry’ego […].
– Czułam wstręt, gdy mnie dotykałeś! […] Na myśl o seksie z tobą chcę się obedrzeć ze skóry.
– Nigdy nie będziesz szczęśliwa. Ani w LA, ani nigdzie. Znajdziesz kogoś niby lepszego niż ja, a za parę lat zbuntujesz się przeciw niemu, by odzyskać swój głos, ale tobie nie zależy na głosie, tylko na tym, by narzekać na jego brak!
– Ta kobieta, która była twoją żoną, jest mi zupełnie obca. Gdyby nie dziecko…
– Cofnęłaś się w rozwoju. Żyjesz tak jak przed ślubem, to żałosne.
– Wszyscy mówili, że byłeś zbyt samolubny, by zostać wielkim artystą. A ja cię broniłam. Mieli absolutną rację.
– Skończyłaś się jako aktorka! Tandeciara!
– Manipulowałeś mną! Jesteś pieprzonym draniem! […] Dlaczego już zawsze muszę cię znać?
– Jesteś nienormalna! I, kurwa, wygrywasz!
– Kpisz sobie? Ja chciałam małżeństwa. Ja już przegrałam. Nie kochałeś mnie tak, jak ja ciebie!
– Co to ma wspólnego z LA? Co?
– Tak się zlałeś ze swoim egoizmem, że już nawet go nie rozpoznajesz! Ty fiucie!
– Codziennie życzę ci śmierci! Gdybym miał gwarancję, że Henry to zniesie, życzyłbym ci choroby, wypadku samochodowego i śmierci!
Kłótnia Charliego i Nicole w filmie Historia małżeńska
Kłótnia jako teatr
Jeżeli performatywność wypowiedzi jest widoczna w związku, w kłótni wybrzmiewa ona ze zwielokrotnioną mocą. Jeśli chcemy trafnie ocenić jej charakter, zastanawiając się nad znaczeniem bolesnych uwag i pretensji naszego partnera, przede wszystkim powinniśmy spojrzeć na nią jak na teatr.
Antagonistyczny kontekst awantury powoduje, że za każdym razem, gdy spotykamy się z reakcją partnera, instynktownie wzmacniamy nasz własny sposób reagowania. Kiedy dostrzegamy, że siła jego reakcji wzrasta, staramy się wyrazić naszą desperację w bardziej dobitny sposób. Ponieważ on czyni to samo, obydwoje poruszamy się w dół spirali, która – prowadząc nas od słowa do słowa – przybliża nas w kierunku eksplozji nienawiści. Naprzemienne przechodzenie od defensywy do ofensywy powoduje, że przemawia przez nas wyzwolony instynkt agresji, który zostaje jednak wpisany w skonwencjonalizowaną, teatralną formę. W rezultacie w kłótni tkwi zarówno coś z natury, jak i z kultury – autentyczność skrajnych emocji i nieopanowanego egoizmu splata się tu z przyrodzoną ludzką sztucznością, tendencją do odgrywania ról, popadania w egzaltację.
Wzajemne podkręcanie swych reakcji i dramaturgia gestów stają się środkiem retorycznym, narzędziem wywierania wpływu: pragnąc skłonić drugą stronę do ustępstwa, mówimy jej najgorsze rzeczy. Jak wychodzi jednak na jaw przy bliższym wejrzeniu, treść naszych słów okazuje się w tej sytuacji drugorzędna. Wypowiedzi w minimalnym stopniu pełnią bowiem tutaj funkcję komunikacyjną, lecz przede wszystkim performatywną: stają się działaniami, formami zwracania uwagi na swój stan, swoje racje i potrzeby. Niemal wszystkie wygłaszane przez nas stwierdzenia przemieniają się więc w kłótni w austinowskie performatywy, które mają wywoływać konsekwencje w naszym otoczeniu.
Sfabrykowane uczucia
Co ciekawe, jeśli przyrównamy kłótnie do spektaklu teatralnego, zauważymy, że odgrywamy je zarówno przed drugą osobą, jak i nami samymi. Przedstawiając swoje przeżycia w przejaskrawiony sposób, jednocześnie zaczynamy w nie wierzyć. W rezultacie standardowy kierunek kauzalny pomiędzy uczuciami a reakcjami zostaje tu odwrócony.
Zależności przyczynowe między uczuciami i reakcjami:
- Na co dzień: uczucie → reakcja,
- W przypadku kłótni: reakcja → uczucie.
Ponieważ – będąc niesionymi przez ślepy żywioł awantury – jesteśmy zmuszeni do natychmiastowych reakcji o wzrastającym poziomie intensywności, najpierw coś wypowiadamy, a dopiero później dołączamy do swych wypowiedzi uczuciowe ślady. Ta zdradliwa dialektyka stanowi coś, co potrafi niepostrzeżenie doprowadzić nas do stanu siejącego spustoszenie rozpalenia. Właśnie wtedy jesteśmy w stanie powiedzieć rzeczy, które – choć fałszywe, przesadzone i zniekształcone – mogą na zawsze zranić drugą osobę.
John Langshaw Austin (1911-1960)
Podchodzący z Oksfordu filozof analityczny, reprezentant szkoły języka potocznego, twórca teorii aktów mowy. Uznawał, że poznanie różnorodnych funkcji języka pozwoli rzucić światło na naturę człowieka, społeczeństwa i świata. Zasłynął jako autor pracy Jak działać słowami, w której przekonywał, że mowa posiada potencjał performatywny – formułując pewne wypowiedzi, jesteśmy w stanie wykorzystywać je jako narzędzia bezpośredniego działania. W czasie II wojny światowej służył w brytyjskiej armii, zdobywając wyróżnienie za działalność wywiadowczą.
Źródła: 1. John Austin, Wypowiedzi performatywne [w:] John Austin, Rozprawy filozoficzne, s. 313-314. 2. Entertainment Weekly [kadr z filmu].