Chociaż Synekdocha, Nowy Jork uchodzi za dzieło pesymistyczne, w rzeczywistości zakończenie filmu Charliego Kaufmana okazuje się budujące. W jaki sposób film na temat śmierci i cierpienia może kończyć się dobrze? Aby to pojąć, należy odwołać się do religii Wschodu.
Caden Cotard to reżyser teatralny, który pragnie stworzyć czysty i prawdziwy spektakl na temat życia. Otrzymawszy stypendium MacArthura, mężczyzna przystępuje do realizacji wymagającego zadania, wynajmując wielką halę w Nowym Jorku, a następnie angażując do współpracy kolejnych aktorów.
Spektakl nie posiada scenariusza. Dyskutując o niej ze współpracownikami, Caden umieszcza w sztuce na bieżąco przeżywane wydarzenia. Bohater skupia się na doświadczeniach, które odciskają na nim największe piętno, odnosząc się do jego najgłębszych przeżyć wewnętrznych.
Życie jest cierpieniem
Mijają kolejne lata, a przygotowania do wystawienia spektaklu wciąż się przeciągają. Dzieje się tak dlatego, że przeciąga się również samo życie Cadena, który staje się coraz starszy, zmagając się z samotnością, starością i brakiem miłości.
Im dłużej trwa życie Cadena, tym wierniej ilustruje ono Pierwszą Szlachetną Prawdę Buddyzmu: egzystencja jest cierpieniem. Chociaż ludzkie doświadczenie pozostaje w znacznej mierze subiektywne, a wyobrażenia przeplatają się w nim z rzeczywistością, poczucie cierpienia jest tym, co przez cały czas odznacza się najwyższą realnością, co stanowi poszukiwaną przez mężczyznę czystą prawdę.
Cittavrtti, »wiry świadomości«, nie mogą być kontrolowane i wreszcie usuwane, jeżeli nie były uprzednio »doznawane«. Innymi słowy, nie można się uwolnić od egzystencji, jeżeli się nie zna konkretnie życia.
[…] Istotnie, kondycja ludzka, jakkolwiek tragiczna, nie jest jednak beznadziejna, ponieważ same już doświadczenia wiodą do wyzwolenia ducha (przez wzbudzenie zwłaszcza niechęci do sansary i tęsknoty za wyrzeczeniem).
Mircea Eliade
Jesteś Cadenem
Przyglądając się przeżyciom Cadena Cotarda, przypominamy sobie o tym, że subiektywna świadomość istnienia jest czymś nieprzekraczalnym. Wszyscy doświadczamy przebiegu życia ze swojego punktu widzenia. Jest to absolutny horyzont, w którym mieści się wszechświat. Punkt widzenia, którym jesteśmy, nie jest jednak osobowością, nie również jest tożsamością osobową. To coś amorficznego, co tkwi u źródła – spojrzenie na rzeczywistość.
Jednocześnie wiemy, że istnieją inne świadomości, inne punkty widzenia, które jakościowo nie różnią się od naszego. To pozwala zrozumieć, że chociaż granice naszej subiektywności są absolutne, w pewnym sensie pozostają cienkie. Przekonanie o możliwości przekłucia ich niczym napompowanego balonu to natomiast coś, co stanowi istotę wschodniego doświadczenia religijnego.
Tym, kto przekłuwa balon samoświadomości Cadena, prowadząc go ku wyzwoleniu, okazuje się Sammy (aktor, który wciela się w jego postać w przedstawieniu). Kiedy wieloletnia miłość Cadena, Hazel, porzuca mężczyznę, aby wrócić do reżysera, aktor wchodzi na gzyms budynku i – przed rzuceniem się w dół – wypowiada do niego dosadne słowa: – Widzisz tylko siebie. Teraz spójrz na mnie. Spójrz, jak pęka mi serce.
Caden nie jest w stanie pogodzić się ze śmiercią znajomego. Kiedy widzi jego martwe ciało na ulicy, wpada w złość spowodowaną tym, że Sammy samowolnie podjął decyzję o samobójstwie, wychodząc z przydzielonej mu roli (– Ja się nie zabiłem! Ja nie skoczyłem. Ktoś mnie powstrzymał). Wkrótce wychodzi jednak na jaw, że samobójstwo Sammy’ego staje się dla niego punktem zwrotnym. To dzięki niemu mężczyzna zaczyna dostrzegać innych, zaś po pewnym czasie sam się nimi staje – granice jego ego powoli się rozmywają.
Życie jako teatr
Gromadząc kolejne przeżycia, reżyser wciąż dodaje je do spektaklu. To, co jednego dnia przytrafia mu się w codziennym życiu, następnego znajduje się już w scenariuszu.
Kiedy Caden towarzyszy Hazel w pogrzebie matki, poruszony wspomina: – Na świecie żyje prawie 13 milionów ludzi. Żaden z nich nie jest statystą. Grają główne role w swoich fabułach. Trzeba im oddać sprawiedliwość. Wypowiedziana przez niego kwestia natychmiast staje się częścią spektaklu. W kolejnej scenie filmu Kaufmana obserwujemy, jak wygłasza ją aktor grający Sammy’ego, natomiast Millicent (aktorka wcielająca się w Cadena-reżysera) zarządza planem. Na tym etapie reżyserskie kulisy realizacji spektaklu stanowią już integralną część jego samego.
Płynne tożsamości
Z czasem w świecie bohatera zjawia się też coraz więcej osób. Usiłując odtworzyć strukturę znaczeń, które podtrzymują tkwiącą nad nim kopułę sfery społecznej, mężczyzna obsadza w spektaklu odtwórców kolejnych ról. Ponieważ granice pomiędzy prawdziwym życiem Cadena a wydarzeniami na scenie stopniowo się zacierają, podobnie dzieje się z tożsamością jego bliskich i aktorów, którzy się w nich wcielają.
- Sammy → Caden. Do odegrania roli Cadena zostaje zaangażowany wspomniany już Sammy – tajemniczy mężczyzna, który od wielu lat go obserwuje. Pragnąc jak najwierniej sportretować reżysera, Sammy coraz głębiej angażuje się w jego życie prywatne; zbliża się też do Hazel. Tożsamości mężczyzn coraz ściślej się ze sobą splatają. Kiedy Claire (druga żona Cadena) nie wie, gdzie nocami znika mąż, ujawnia jej to właśnie Sammy.
- Claire. Ponieważ Claire jest zawodową aktorką, na planie wciela się w samą siebie.
- Dodatkowa aktora → Claire. Kiedy Claire opuszcza Cadena, przyjmując rolę w komedii i wyjeżdżając z miasta, jej miejsce w spektaklu zajmuje nowa aktorka.
- Tammy → Hazel. Tammy to młoda aktorka, która zostaje obsadzona w roli Hazel. Ponieważ Caden nie ma dostępu do prawdziwej Hazel, która żyje już z nową rodziną, zaczyna postrzegać aktorkę jako jej namiastkę. Granica pomiędzy kobietami staje się dla niego niewyraźna.
- Dodatkowy aktor → Sammy. Ponieważ Sammy zyskuje w życiu Cadena coraz większe znaczenie (funkcjonuje jako jego lustrzane odbicie, spotykając się z Hazel), w pewnym momencie na planie pojawia się dodatkowy aktor, który wciela się w jego postać.
To, co przytrafia się bohaterom filmu Kaufmana, ilustruje kolejne ważne założenie koncepcji religijno-filozoficznych Wschodu, które jest obecne zarówno w Buddyzmie, jak i w hinduskiej Jodze.
Chociaż identyfikujemy się z własnym wyglądem, z cechami swojej osobowości, ze swymi społecznymi atrybutami, takie określenia zawsze pozostają czymś przygodnym. Kiedy poszukujemy swojego ja, dostrzegamy, że nie jest nim ani nasza twarz, ani nasz charakter, ani gesty i zestawy zachowań – proces starzenia się i kolejne dramatyczne wydarzenia odzierają nas z kolejnych właściwościowi; w czasie jego trwania przechodzimy wielorakie tożsamościowe metamorfozy.
»Neti! neti!« – woła mędrzec w Upaniszadach: »Nie, nie! Nie jesteś tym, nie jesteś również tamtym!«. Innymi słowy nie należysz do kosmosu upadłego, takiego jakim go widzisz teraz, nie musisz być koniecznie wciągnięty w to »stworzenie«.
Mircea Eliade
To oznacza, że kolejne warstwy ego, z którymi się identyfikujemy, stanowią elementy tej samej iluzji. W rzeczywistości każdy z nas jest nieokreślonym podmiotem, świadkiem własnych myśli, ogniskiem samoświadomości – ego ostatecznie okazuje się pustką.
Jesteś Ellen
Kiedy była żona Cadena, Adele, zjawia się w Nowym Jorku, mężczyzna zaczyna po kryjomu chodzić do jej mieszkania. Odnajduje tam notatki z instrukcjami dla niejakiej Ellen – pokojówki, która troszczy się o utrzymanie na miejscu ładu. Pod koniec filmu Kaufmana wzajemne uwarunkowania przemian tożsamościowych na linii Caden-Ellen zyskują priorytetowe znaczenie.
- Millicent → Ellen. Samodzielnie wykonując obowiązki Ellen, Caden coraz mocniej się z nią identyfikuje. W pewnym momencie zaczyna odpowiadać na adresowane do kobiety listy (– Cześć Adele. Na półkach jest nowy papier. Dostałam grant MacArthura. Pozdrawiam, Ellen). Pokojówka staje się dla bohatera na tyle ważna, że zatrudnia kolejną aktorkę, która ma reprezentować ją w sztuce. Kiedy Millicent zgłasza się na casting, wychodzi na jaw, że wygląda jak prawdziwa Ellen (Caden zna jej wygląd jedynie z portretu namalowanego przez Adele).
- Millicent → Caden (sztuka). Ponieważ rozstanie z Hazel prowadzi Sammy’ego do samobójstwa, Caden potrzebuje nowego aktora do odegrania postaci samego siebie. Zgłasza się do niego Millicent, która deklaruje, że poradzi sobie z rolą. Chociaż jest to niekonwencjonalny decyzja obsadowa, reżyser ulega namowom kobiety, która przekonuje, że rozumie go lepiej niż ktokolwiek inny.
- Millicent → Caden (życie). Mijają kolejne lata, a coraz starszy, opadający z sił Caden z trudem radzi sobie z obowiązkami reżysera. Millicent, która już od dłuższego czasu się w niego wciela, przekonuję mężczyznę, że będzie w stanie zastępować go zarówno w sztuce, jak i w życiu codziennym.
- Caden → Ellen. Pomimo braku energii, Caden pragnie kontrolować przygotowania do spektaklu, obserwować poczynania aktorów i współpracowników. Idąc za sugestią Millicent, aktorzy i asystenci przekonują go, aby zaczął odgrywać rolę Ellen. Dzięki temu pozostanie obecny na planie, wciąż o wszystkim wiedząc. Ponieważ mężczyzna już od dawna utożsamia się z pokojówką, nie kryjąc swojego upodobania do sprzątania, przystaje na propozycję.
Na tym etapie tożsamość Cadena chwieje się już w posadach. Tym, co ostatecznie nią wstrząsa, okazuje się śmierć miłości jego życia – Hazel. Chociaż życie bohatera już wcześniej było przepełnione żalem i cierpieniem, w tym momencie czara bólu i goryczy ostatecznie się przelewa. Potwierdzenie odnajduje tu buddyjskie przekonanie, że człowiek może zbliżyć się ku wyzwoleniu dopiero wtedy, kiedy pozna, że istnienie jest cierpieniem – cierpieniem ponad miarę indywiduum.
Nędzy życia ludzkiego nie spowodował jakiś grzech pierworodny ani kara boska, lecz niewiedza. I to nie jakakolwiek niewiedza, lecz tylko nieświadomość prawdziwej natury ducha, niewiedza, która sprawia, że mylimy ducha z doświadczeniem psychomentalnym, która pozwala nam przypisywać »właściwości« i określenia temu pierwiastkowi wiecznemu i autonomicznemu, jakim jest duch […].
Ponieważ cierpienie ma swe źródło w nieznajomości »ducha«, to znaczy w myleniu »ducha« ze stanami psychomentalnymi, wyzwolenie osiąga się jedynie przez usunięcie tego pomieszania.
Mircea Eliade
Wyzwolenie Cadena Cotarda
Kiedy Caden – pozostający w roli Ellen – przychodzi do mieszkania Adele, spotyka czekającą na korytarzu sąsiadkę byłej żony, która wręcza mu małą słuchawkę (– Ellen? Caden prosił, żeby ci to przekazać. Masz się z tym nie rozstawać). Kiedy Caden/Ellen wkłada ją do ucha, słyszy spokojny głos: – Porusza cię smutek sąsiadki Adele. Bliskość śmierci.
Obudziwszy się w mieszkaniu Adele w nieokreślonej przyszłości, Caden/Ellen wychodzi na ulice Nowego Jorku, gdzie nikogo już nie ma, wszyscy nie żyją, wszystko pogrąża się w zapomnieniu. Powoli zmierzając do hali, w której mieścił się teatr, Caden/Ellen przysłuchuje się monologowi głosu w urządzeniu:
To, co było przed tobą, ekscytująca przyszłość, znajduje się już za tobą. Przeżyte, zrozumiane, bolesne. Wiesz, że nie jesteś wyjątkowy. Walczyłeś o swoje istnienie, a teraz po cichu je opuszczasz.
Wszyscy tego doświadczają. Każdy z nas. Szczegóły nie mają znaczenia. Każdy jest każdym. Jesteś Adele, Hazel, Claire, Olive. Jesteś Ellen. Jej skromne smutki są twoje. Twoja jest jej samotność, siwe, postrzępione włosy. Jej czerwone, szorstkie ręce są twoje. Czas, żebyś to zrozumiał.
Ci, którzy cię wielbili, już nie wielbią, umierają, zmieniają wymiar. Pozbywasz się ich tak, jak pozbyłeś się urody i młodości. Świat zapomina o tobie, przemijasz, tracisz wszystkie indywidualne cechy. Odkrywasz, że nikt cię nigdy nie obserwował.
Chcesz jechać przed siebie. Zjawiać się znikąd i docierać donikąd. Jechać, odliczając czas. Teraz jesteś tutaj. Godzina 7.43. Jesteś tutaj. 7.44. A teraz – już cię nie ma.
Głos w słuchawce Cadena/Ellen
Chociaż zakończenie filmu Kaufamana może sprawiać wrażenie przygnębiającego, w rzeczywistości jest budujące, optymistyczne. Kiedy Caden wkłada słuchawkę do ucha, zaczyna doświadczać samego siebie jakby zza ściany. Uwolniwszy się od swojej osobowości, porzuca ego; jego myśli stają się czymś zewnętrznym, rozlanym w przestworzach.
W odróżnieniu od bogów i innych istot żyjących, człowiek ma możność wznieść się skutecznie ponad swoją egzystencję i w ten sposób usunąć cierpienie. Pewność, że jest sposób położenia kresu bólowi – pewność wspólna wszystkim filozofiom i mistycznym systemom indyjskim – nie może prowadzić ani do rozpaczy, ani do pesymizmu.
Mircea Eliade
Przestając utożsamiać się z wartkim nurtem swego życia psychicznego, oddalając się od jednostkowych stanów psychomentalnych, Caden uwalnia się od cierpienia. Ogniskowa jego świadomości ulega zmianie – zostaje przeniesiona z poziomu indywidualnego ego na rozległy wymiar bezoosobowości. Kiedy głos w słuchawce wypowiada mroźne Umierasz, wieńcząc spektakl Cadena, Caden nie jest już Cadenem; jest Sammym, jest Hazel, jest Ellen – nie jest nikim konkretnym. To oznacza, że Caden zdołał porzucić przed śmiercią swoje ja. Doznał wyzwolenia.
Jeżeli jego wyzwolenie [ego] wydaje nam się dramatem, to dlatego, że patrzymy na to z ludzkiego punktu widzenia – duch jest tylko »widzem«, podobnie jak »wyzwolenie« jedynie uświadomieniem sobie jego wiecznej wolności.
Ja wierzę, że cierpię, ja wierzę, że jestem ujarzmiony, ja pragnę wyzwolenia. Z chwilą, gdy – »przebudzony« – zrozumiem, że owo »ja« jest wytworem materii, zrozumiem zarazem, że egzystencja była tylko łańcuchem bolesnych chwil, a prawdziwy duch »kontempluje obojętnie« dramat »osobowości«.
Tak więc osobowość ludzka nie istnieje jako element ostateczny, lecz stanowi jedynie syntezę doświadczeń psychomentalnych i ulega zniszczeniu, innymi słowy – przestaje działać, skoro tylko objawienie staje się faktem dokonanym.
Mircea Eliade
Kto zatem umiera na końcu filmu Kaufmana? Nie jest to Caden. Gaśnie pewna świadomość – znika podmiot, z którym bohater utożsamiał się przez większość swojego życia. Kończy się również świat, który stanowił tylko ciąg obrazów w pewnej świadomości. Obrazów, za którymi nikt już nie tęskni.
Mircea Eliade (1907-1986)
Rumuński filozof, religioznawca i badacz Indii. Studiował filozofię hinduską i sanskryt w Kalkucie, wykładał we Francji, Włoszech i USA. Pisał o Jodze, technikach ekstazy, alchemii i szamanizmie. Uważał, że człowiek jest istotą religijną, która balansuje na granicy dwóch wymiarów rzeczywistości: sacrum jako sfery wyższych znaczeń i profanum jako jej podstawy. Popierał faszystowską Żelazną Gwardię, w czasie II wojny światowej pracując jako dyplomata.
Źródła: 1. M. Eliade, Joga. Nieśmiertelność i wolność, przeł. B. Baranowski, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1984, s. 26, 28, 30-31, 47, 55-56. 2. Pinterest [zdjęcie].